Lucky Luke na siodełku
Cena produktu
Cena detaliczna – rynkowa cena produktu, często jest drukowana przez wydawcę na książce.
Najniższa cena z 30 dni – najniższa cena sprzedaży produktu w księgarni z ostatnich 30 dni, obowiązująca przed zmianą ceny.
Wszystkie ceny, łącznie z ceną sprzedaży, zawierają podatek VAT.
Koszty dostawy
Odbiór w punkcie
Dostawa na adres
Czas oczekiwania na zamówienia = realizacja + dostawa przez przewoźnika
Zobacz więcejSzczegóły produktu
Więcej informacji
EAN | 9788328152953 |
---|---|
SKU | 101036285 |
Liczba stron | 64 |
Data wydania | 12 paź 2022 |
Seria/Cykl | LUCKY LUKE |
Wymiary | 21.6x28.5cm |
Język | polski |
Oprawa | twarda |
Bohater | Lucky Luke |
Wydawca | Egmont |
Ilustrator | Mawil |
Scenarzysta | Mawil |
Tłumacz | Katarzyna Łakomik |
Podmiot odpowiedzialny | Story House Egmont Inflancka D lok. 4C 01-198 Warszawa PL ksk@egmont.pl 48228384100 |
Producent odpowiedzialny | Story House Egmont Inflancka D lok. 4C 01-198 Warszawa PL ksk@egmont.pl 48228384100 |
- Data wydania
- 12 paź 2022
- Seria/Cykl
- LUCKY LUKE
- Oprawa
- twarda
- Tłumacz
- Katarzyna Łakomik
- Ilustrator
- Mawil
- Scenarzysta
- Mawil
Lucky Luke na siodełku
Recenzje (4)
Ten produkt nie ma jeszcze żadnych recenzji
Możesz być pierwszą osobą, która podzieli się swoją opinią i pomoże innym w dokonaniu wyboru!
"Lucky Luke na siodełku" to kolejny (trzeci, jeśli dobrze liczę) album specjalny poświęcony Samotnemu Kowbojowi i jego przygodom. Poprzednie wydania specjalne wyszły spod ołówka Matthieu Bonhomme'a - najnowszy jest dziełem Mawila, który (podobnie jak poprzednik) składa oryginalnej serii swoisty hołd, próbując jednocześnie dodać do niej coś od siebie. Czy to się jednak autorowi udało?
Komiksowa seria o Samotnym Kowboju to legenda sama w sobie. Bardzo wielu z nas się na niej wychowało, inni zachwycili się nią nieco później, a jeszcze innych dopiero to czeka. Nic zatem dziwnego, że - z jednej strony - seria ta jest kontynuowana, a z drugiej strony patrząc, nic nie ma dziwnego w tym, że jej kontynuatorzy starają się oddać i serii i postaci swoisty hołd za sprawą albumów specjalnych. Takim właśnie albumem specjalnym, czymś "ekstra" w ramach serii, jest "Lucky Luke na siodełku".
Coś niesamowitego! Lucky Luke zamienia strzemiona na pedały, jadąc przez całą Amerykę na zachód. Po raz kolejny Samotny Kowboj wciela się w samarytanina i niespodziewanie trafia na siodełko roweru, pedałując jak szalony, aby pomóc Albertowi Overmanowi przewieźć jego dzieło do San Francisco, gdzie odbywa się wielki wyścig rowerowy. To idealna okazja dla projektanta, aby zaprezentować swoje dzieło i uwieść mieszkańców miasta swoim nowym, rewolucyjnym jednośladem. Ale podróż Lucky Luke'a nie będzie łatwa: pozbawieni skrupułów bandyci, uparci wieśniacy i podejrzliwi Indianie będą nieustannie wciskać mu patyki w szprychy i utrudniać wyścig nowoczesności! Jolly Jumper również nie jest zachwycony, że Lucky Luke zamienił siodło na siodełko...
Entuzjazm przy pierwszym wzięciu do rąk tej pozycji jest OLBRZMI. Na nieszczęście spada on wraz z każdą kolejną przeczytaną i obejrzaną stroną... Niby bowiem to wciąż jest nasz Lucky Luke... a jednak jakby nim nie był... Byłoby znakomicie (i życzyłbym tego sobie oraz innym) gdyby omawiany komiks wpisał się idealnie w cały cykl i w jego konwencję - ale niestety tak nie jest...
Być może jestem kimś w stylu ortodoksyjnego fana oryginalnego cyklu, jednak nic nie poradzę na to, że po raz kolejny w albumie specjalnym nie podoba mi się kreska i, całościowo patrząc, styl graficzny tego, co zobaczyłem. Sam pomysł na nową historię nie jest zły, a jednak pod kątem graficznym nie spina się ona z całą serią nawet wtedy, gdy przyrównamy komiks do pierwszych części autorstwa Morrisa (a, jak wiadomo, styl graficzny serii dopiero się wtedy kształtował).
Dla wiernego fana klasycznych odsłon ten album może być małą traumą, jednak - chcąc te wszystkie wrażenia nieco wypośrodkować - totalnej tragedii nie ma i komiks może się (względem samego pomysłu i zamysłu) podobać (choć może nie quasi-ortodoksyjnym fanom...). Chcąc być jednak uczciwym pragnę podkreślić, że nie jest to coś, do czego wierni fani serii przywykli... Sięgacie więc uświadomieni - i na własną odpowiedzialność.
Cykl o Lucky Luke’u był przez wiele lat tworzony przez mistrzów komiksu, Morrisa i Goscinnego, a po ich śmierci jest kontynuowany przez uznanych francuskich artystów. Co pewien czas pojawiają się także albumy specjalne, w których przedstawiane są autorskie wizje przygód Samotnego Kowboja. Tak właśnie jest z opowieścią Mawila. Mawil, a właściwie Markus Witzel Mawil, to urodzony w 1976 roku w Berlinie Wschodnim autor i ilustrator, którego największym dotychczasowym hitem był Kinderland.
Można by było napisać, że jest dobrze, pojawia się jednak pewne dosyć duże “ale”. Twórca otrzymał całkowicie wolną rękę w procesie tworzenia swojego dzieła. Postanowił on to wykorzystać i podejść do znanego bohatera z zupełnie innej strony. W tym tkwi największy problem tytułu. Pod względem czysto rozrywkowym albumowi nie można niczego poważniejszego zarzucić. Nie znajdziemy tutaj jednak typowego ducha/klimatu znanego z klasycznych prac Morrisa. Równie dobrze głównym bohaterem mógłby być zupełnie inny kowboj.
Zauważalną łyżeczką dziegciu jest również oprawa wizualna. Rysunki są proste, kolorowe i jednocześnie bardzo specyficzne. W wielu kadrach prace Mawil’a przypominają wręcz dzieła Salvadora Dalli. Najbardziej widoczne jest to w projektach postaci, które… niekoniecznie każdemu będą musiały się podobać.
"Lucky Luke na siodełku" to kolejny (trzeci, jeśli dobrze liczę) album specjalny poświęcony Samotnemu Kowbojowi i jego przygodom. Poprzednie wydania specjalne wyszły spod ołówka Matthieu Bonhomme'a - najnowszy jest dziełem Mawila, który (podobnie jak poprzednik) składa oryginalnej serii swoisty hołd, próbując jednocześnie dodać do niej coś od siebie. Czy to się jednak autorowi udało?
Komiksowa seria o Samotnym Kowboju to legenda sama w sobie. Bardzo wielu z nas się na niej wychowało, inni zachwycili się nią nieco później, a jeszcze innych dopiero to czeka. Nic zatem dziwnego, że - z jednej strony - seria ta jest kontynuowana, a z drugiej strony patrząc, nic nie ma dziwnego w tym, że jej kontynuatorzy starają się oddać i serii i postaci swoisty hołd za sprawą albumów specjalnych. Takim właśnie albumem specjalnym, czymś "ekstra" w ramach serii, jest "Lucky Luke na siodełku".
Coś niesamowitego! Lucky Luke zamienia strzemiona na pedały, jadąc przez całą Amerykę na zachód. Po raz kolejny Samotny Kowboj wciela się w samarytanina i niespodziewanie trafia na siodełko roweru, pedałując jak szalony, aby pomóc Albertowi Overmanowi przewieźć jego dzieło do San Francisco, gdzie odbywa się wielki wyścig rowerowy. To idealna okazja dla projektanta, aby zaprezentować swoje dzieło i uwieść mieszkańców miasta swoim nowym, rewolucyjnym jednośladem. Ale podróż Lucky Luke'a nie będzie łatwa: pozbawieni skrupułów bandyci, uparci wieśniacy i podejrzliwi Indianie będą nieustannie wciskać mu patyki w szprychy i utrudniać wyścig nowoczesności! Jolly Jumper również nie jest zachwycony, że Lucky Luke zamienił siodło na siodełko...
Entuzjazm przy pierwszym wzięciu do rąk tej pozycji jest OLBRZMI. Na nieszczęście spada on wraz z każdą kolejną przeczytaną i obejrzaną stroną... Niby bowiem to wciąż jest nasz Lucky Luke... a jednak jakby nim nie był... Byłoby znakomicie (i życzyłbym tego sobie oraz innym) gdyby omawiany komiks wpisał się idealnie w cały cykl i w jego konwencję - ale niestety tak nie jest...
Być może jestem kimś w stylu ortodoksyjnego fana oryginalnego cyklu, jednak nic nie poradzę na to, że po raz kolejny w albumie specjalnym nie podoba mi się kreska i, całościowo patrząc, styl graficzny tego, co zobaczyłem. Sam pomysł na nową historię nie jest zły, a jednak pod kątem graficznym nie spina się ona z całą serią nawet wtedy, gdy przyrównamy komiks do pierwszych części autorstwa Morrisa (a, jak wiadomo, styl graficzny serii dopiero się wtedy kształtował).
Dla wiernego fana klasycznych odsłon ten album może być małą traumą, jednak - chcąc te wszystkie wrażenia nieco wypośrodkować - totalnej tragedii nie ma i komiks może się (względem samego pomysłu i zamysłu) podobać (choć może nie quasi-ortodoksyjnym fanom...). Chcąc być jednak uczciwym pragnę podkreślić, że nie jest to coś, do czego wierni fani serii przywykli... Sięgacie więc uświadomieni - i na własną odpowiedzialność.
Cykl o Lucky Luke’u był przez wiele lat tworzony przez mistrzów komiksu, Morrisa i Goscinnego, a po ich śmierci jest kontynuowany przez uznanych francuskich artystów. Co pewien czas pojawiają się także albumy specjalne, w których przedstawiane są autorskie wizje przygód Samotnego Kowboja. Tak właśnie jest z opowieścią Mawila. Mawil, a właściwie Markus Witzel Mawil, to urodzony w 1976 roku w Berlinie Wschodnim autor i ilustrator, którego największym dotychczasowym hitem był Kinderland.
Można by było napisać, że jest dobrze, pojawia się jednak pewne dosyć duże “ale”. Twórca otrzymał całkowicie wolną rękę w procesie tworzenia swojego dzieła. Postanowił on to wykorzystać i podejść do znanego bohatera z zupełnie innej strony. W tym tkwi największy problem tytułu. Pod względem czysto rozrywkowym albumowi nie można niczego poważniejszego zarzucić. Nie znajdziemy tutaj jednak typowego ducha/klimatu znanego z klasycznych prac Morrisa. Równie dobrze głównym bohaterem mógłby być zupełnie inny kowboj.
Zauważalną łyżeczką dziegciu jest również oprawa wizualna. Rysunki są proste, kolorowe i jednocześnie bardzo specyficzne. W wielu kadrach prace Mawil’a przypominają wręcz dzieła Salvadora Dalli. Najbardziej widoczne jest to w projektach postaci, które… niekoniecznie każdemu będą musiały się podobać.
Lucky Luke na siodełku
Cena produktu
Cena detaliczna – rynkowa cena produktu, często jest drukowana przez wydawcę na książce.
Najniższa cena z 30 dni – najniższa cena sprzedaży produktu w księgarni z ostatnich 30 dni, obowiązująca przed zmianą ceny.
Wszystkie ceny, łącznie z ceną sprzedaży, zawierają podatek VAT.